sobota, 13 października 2018

Rodziny się nie wybiera... "The Lodgers. Przeklęci"


"Dziewczynko, chłopcze, bądźcie grzeczni,
Przed północą w łóżku leżcie bezpieczni
Obcych do domu nie wpuszczajcie,
Nigdy sami nie zostawajcie."



Melancholijny, mroczny film zrealizowany w pełnej spokoju scenerii i wyważonej formie, jest bardziej niepokojący niż straszny. Irlandzki obraz został wyreżyserowany przez Briana O Malleya. Jego bohaterami jest bliźniacze rodzeństwo - Edward i Rachel. 

Nastolatkowie mieszkają w ogromnej starej angielskiej posiadłości, która jest ich nieprzyjemną spuścizną po wielu pokoleniach przodków. Rodzina z Loftus Hall wzbudza niechęć i obawy lokalnej społeczności. Są odludkami, rzadko opuszczają domostwo i nigdy nie podejmują gości. Rachel i jej brat są samotnikami, strażnikami rodzinnej tajemnicy, o której krążą legendy. Ich olbrzymia rezydencja podupada, tonie w długach, które przechodzą z pokolenia na pokolenie. Dom niszczeje na oczach rodzeństwa oraz ich najbliższych sąsiadów. 

Dlaczego więc bliźnięta nie opuszczą rodzinnej posiadłości? Otóż sęk w tym, że nie mogą... W domu oprócz jego mieszkańców przebywa także potężna mroczna siła, której bliźnięta podporządkowują się całkowicie. Owa moc ma ich chronić i zapewniać im przetrwanie, w zamian za co, Rachel i Edward, winni są absolutne przestrzeganie reguł obowiązujących w domu od zawsze. Progu ich domu nie ma prawa przekroczyć nikt spoza rodziny, oni sami nie mogą przebywać poza domem po zmroku. Każdej nocy muszą zasypiać w swoich łóżkach, w pokojach zamkniętych na klucz. Co wieczór Rachel musi otwierać właz do tajemniczego pomieszczenia w podziemiach i... recytować kołysankę. Karą za złamanie zasad jest śmierć.
Na rodzeństwie ciąży klątwa, która niekoniecznie ma wyłącznie nadprzyrodzone podłoże. Edward i Rachel są na siebie skazani, ich przeznaczenie i misja są z góry określone. O ile chłopak jest całkowicie gotów mu się porządkować i czuje więź z domem i jego bogatą historią, jego siostra próbuje wyrwać się z kleszczy przeznaczenia. Fabuła filmu skupia się przede wszystkim na ukazaniu jej starań o uwolnienie się od brata, domu i ich przekleństwa. Pomóc jej w tym próbuje Simon, młodzieniec z pobliskiego miasteczka, okaleczony w czasie wojny powrócił z frontu by pomóc matce i siostrze w prowadzeniu sklepu. Zakochuje się w Rachel i jest gotów na wszystko, by złamać ciążącą na ukochanej klątwę, mimo, że w nią początkowo nie wierzy.

Film swoim klimatem przypomina "Kobietę w czerni", "Psa Baskervillów" albo najnowszą ekranizację "Wichrowych wzgórz". Zdecydowanie nie jest to horror trzymający w napięciu od początku do samego końca, wzbudza zaledwie niepokój, lekkie napięcie. Ogląda się go jednak przyjemnie, w niedosłowny sposób ukazuje ludzką naturę i słabości. 
źródło zdjęć: google

środa, 8 marca 2017

Jaki jest prawdziwy smak i koszt zemsty? - "Jigoku Shoujo"

Dzisiejszy wpis pragnę poświęcić produkcji 'Jigoku Shoujo'. Jest to historia, która przypadnie do gustu wszystkim fanom japońskich horrorów (pod warunkiem, że nie zniechęcą się jej animowaną formą).


Serial jest zdecydowanie przeznaczony dla widzów dorosłych ale niekoniecznie o mocnych nerwach (pojawiają się tu drastyczne sceny, jednak nie jest to "rzeź niewiniątek"). Po kilku '"wprowadzających", nudnawych i dość przewidywalnych odcinkach, akcja zaczyna się zwracać ku takim produkcjom jak "Krąg" czy "Shutter. Widmo".

Anime opowiada o instytucji tzw. "Piekielnej Korespondencji" - Piekielna Dziewica zobowiązała się na żądanie zemścić na Twoich oprawcach a warunkiem dopełnienia się zemsty jest zawarcie z nią paktu - osoba, która wyrządziła Ci krzywdę trafi prosto do Piekła, natomiast Twoja dusza trafi do niego po śmierci, w ramach zapłaty. Z biegiem czasu okazuje się, że usługi Piekielnej Dziewicy są 'nadużywane' a do Piekła zostają zsyłane także dusze ludzi, którzy na to nie zasługują... jednak zanim...

Wieści o "Piekielnej Korespondencji" oraz wykonującej "wyroki" Piekielnej Dziewicy docierają do dziennikarza - Hajime Shibaty, który początkowo podchodzi do nich jak do plotek a całą historię traktuje jak miejski mit, przekazywany sobie przez tokijską młodzież. Zmienia zdanie, gdy sam zostaje świadkiem tego, jak Pani Czyśćca, Enma Ai, dokonuje zemsty na pewnym mężczyźnie. Hajime chce poznać prawdę. Dowiaduje się, w jaki sposób można skontaktować się z Piekielną Dziewicą, jednak, ponieważ nie przepełnia go żądza zemsty, sam nie ma takiej możliwości.

Tsugumi, córeczka Hajime, zaczyna miewać wizje, w których spotyka Enmę Ai albo ogląda świat jej oczami. W ten sposób Hajime udaje się dotrzeć do kilku osób, które prosiły Ai by zemściła się w ich imieniu, próbuje ich od tego odwieść, jednak nieskutecznie. Aby dociec kim jest tajemnicza Enma Ai rozpoczyna dziennikarskie śledztwo, udaje mu się dotrzeć do świadków i dowodów, które wskazują, że Pani Czyśćca wykonuje zemsty i przeprawia dusze ludzkie do Piekła od ponad czterystu lat a jej historia jest ściśle związana z historią rodziny Hajime i Tsugumi...

Moim zdaniem treść i klimat w pewnym momencie zaczynają przypominać fabuły takich filmów jak "Krąg" i "Krąg 2" (oczywiście mam na myśli wersję japońską). Aby odkryć prawdę bohaterowie muszą poznać wiele okoliczności, rytuałów, historii. Bardzo podoba mi się w tym serialu, iż nie uświadczymy w nim gagów czy infantylnej mimiki, która tak razi Europejczyków. Anime bogate jest w wiele zwrotów akcji, sekretów, które pozostają nieodkryte aż do końca. Serial przede wszystkim jest psychologicznym dramatem, traktującym o niesprawiedliwości i dochodzeniu prawdy, udowodnianiu swojej niewinności, ludzkiej bezradności wobec okrucieństwa, zdrady, wyzysku, krzywdy.

Bardzo polecam, serial jest mistyczny i trzyma w napięciu, choć nie od początku, za to do samego końca.

poniedziałek, 13 lutego 2017

Niebo nie zna wściekłości takiej, jak miłość w nienawiść zmieniona, ni piekło nie zna furii takiej jak kobieta wzgardzona - "Bodom" Taneliego Mustonena


źródło zdjęcia: weareindiehorror
Jezioro Bodom położone jest 22 km od Helsinek. To malowniczy region pośród lasów. Jest to także miejsce najbardziej tajemniczej i wstrząsającej zbrodni w historii Finlandii. W 1960 roku nieznany sprawca dokonał mordu na uczestnikach obozu – tylko jeden obozowicz uszedł z życiem ale niczego nie pamiętał. Od tamtej pory kilkukrotnie toczyły się nad jeziorem oficjalne śledztwa policyjne, dziennikarskie i amatorskie. Nad jezioro do dzisiaj chętnie przyjeżdżają młodzi ludzie chcący rozwikłać zagadkę. Powstało również kilka legend, dotyczących domniemanego sprawcy, najpopularniejsza z nich mówi, ze po dziś dzień przebywa on w lasach nad jeziorem.

"Bodom" z 2016 to nie pierwsze podejście filmowców do tematu. Twórcom filmu udało się perfekcyjnie wyjść poza ramy bardzo popularnych za oceanem "obozowych horrorów". Mamy tutaj grupę młodych ludzi, obozujących nad jeziorem w miejscu, gdzie przed laty dokonano rzezi na ich "poprzednikach". Schemat znany i powszechny, odświeżany od lat w produkcjach kina grozy. Jednak tym razem będzie inaczej.

Czwórka młodych ludzi planuje spędzić weekend na obozie w lesie. Wszyscy wiedzą o okrutnej zbrodni, która dokonała się tam w przeszłości. Dla każdego ten wyjazd ma inne znaczenie, żadne z nich nie ma czystych intencji...

Atte to inicjator wyprawy. Chce rozwikłać zagadkę mordu nad Bodom, planuje wspólnie ze znajomymi zrekonstruować przebieg wydarzeń. O tym ostatnim nie informuje koleżanek, w obawie, ze nie zgodzą się na udział w przedsięwzięciu. Skrycie podkochuje się w Idzie, wie o krzywdzie, jaka ją spotkała i chce jej pomóc.

Elias to szkolny buntownik z wyboru, przyjaźni się z Attem, jest zakochany w Idzie. Bierze udział w obozie tylko ze względu na dziewczynę.

Ida jest skromną, spokojną licealistką. Jakiś czas temu stała się bohaterką szkolnego skandalu, gdy upiła się na imprezie i została sfotografowana nago. Nastolatka wychowuje się w wielodzietnej, dobrze sytuowanej rodzinie. Jej ojciec to człowiek konserwatywny i surowy, aby wziąć udział w obozie Ida oszukuje rodziców.

Nora to najlepsza przyjaciółka Idy. Darzy koleżankę niezdrowymi uczuciami, czuje do niej miłość, uwielbienie, fascynację. Ponadto czuje się prze nią odtrącona. Chce pomóc Idzie zemścić się na domniemanych sprawcach jej krzywdy. Jest pomysłodawczynią i główną wykonawczynią krwawej i brutalnej intrygi.

Po przybyciu na miejsce możemy razem z nastolatkami podziwiać piękne plenery, lasy, do których lata temu zakazano wstępu i lustrzaną, niezmąconą taflę jeziora. Stajemy się towarzyszami z pozoru niewinnej wycieczce czwórki młodych ludzi. Jednak gdy nadchodzi zmierzch, głęboko skrywane pragnienia i hamowane instynkty staja się nieposkromione i wychodzą na jaw.

Ida i popychająca ją do popełnienia zbrodni Nora, dokonują krwawej zemsty. Jest to niewątpliwie nagły i niespodziewany zwrot akcji. Nie ostatni jednak. Uciekające z lasu "obozowiczki" natykają się na stojącego przy drodze kierowcę lawety, co doprowadza do rozbicia ich auta na drzewie. Okazuje się, że w lasach nad jeziorem Bodom ciągle przebywa zło, które jest żądne krwi młodych ludzi.

"Bodom" to film o wstępie malowniczym niczym "Antychryst" von Triera. Mamy tu także idealne przełożenie niskiego budżetu na bardzo wysoką klasę i wartość artystyczną filmu. Świetnie oddane są tutaj emocje, nastroje i relacje miedzy bohaterami. Polecam w szczególności fanom thrillerów oraz horrorów psychologicznych.


czwartek, 5 stycznia 2017

Dziewczyna, o której lepiej nic nie wiedzieć... - "The Authopsy of Jane Doe" André Øvredala


źródło zdjęcia: filmweb
"Autopsja Jane Doe" to nietypowy jak na współczesne kino obraz, w którym autorzy zachowali klasyczną dla antycznego dramatu jedność czasu, miejsca i akcji. Wszystkie wydarzenia rozgrywają się w ciągu jednego popołudnia w miejskiej kostnicy i mają ścisły związek z tytułową autopsją.

Podobnie jak w greckim teatrze mamy tu także trójkę głównych bohaterów: dwóch koronerów i... zwłoki. Koronerzy to Tommy i Austin Tildenowie, ojciec i syn. Sporo ich dzieli ale zdecydowanie dużo więcej łączy. Różnią się przede wszystkim podejściem do śmierci żony i matki: Tommy ciągle nie może się z nią pogodzić, Austin wydaje się być w pełni pogodzony a nawet momentami zobojętniały. Obaj jednak dzielą pasję do pracy, są jednakowo zaangażowani, staranni i profesjonalni.

Austin nie wie, jak i kiedy ma powiedzieć ojcu, że wspólnie ze swoją dziewczyną planują wyjechać z miasta i zacząć nowe życie. Boi się reakcji Tommy'ego, który od śmierci żony skupił się na zachowaniu jak największej liczby pamiątek i wspomnień - wszystkiego, co mu po niej pozostało. Utrata kontaktu z ich wspólnym synem byłaby dla niego olbrzymim ciosem.

W dniu, w którym Austin ma omówić z ojcem tę kwestię szeryf przywozi do kostnicy zwłoki młodej dziewczyny. Według policji zostały one znalezione pod podłogą domu, w którym kilka dni wcześniej rozegrał się rodzinny dramat – żaden z domowników nie przeżył masakry. Nie ma żadnych świadków, drzwi były pozamykane od środka, nikt nie ocalał. Tożsamość i przyczyna śmierci większości ofiar jest znana, zagadką pozostaje kim jest i w jaki sposób zginęła tajemnicza Jane Doe (taki przydomek dostają w USA wszystkie żeńskie ofiary, których tożsamość nie jest znana).

Obaj koronerzy przystępują do oględzin zwłok. Już na samym początku zadają sobie kilka pytań, na które nie znajdują odpowiedzi. 
Dlaczego ciało dziewczyny, która według policji nie żyje od kilku dni nie ma oznak zesztywnienia stawów ani stężenia mięśni?
Czemu mimo, że wykopano ją spod podłogi nie ma żadnych zadrapań ani obrażeń? 
Z jakiego powodu wokół połamanych kości jej nadgarstków i kostek nie ma zasinienia?
Co sprawiło, że jej tęczówki zdążyły już zmętnieć a krew jeszcze nie krzepnie w żyłach? 
Skąd u niej deformacja talii i żeber?

Tommy i jego syn po raz pierwszy spotkali się z takim przypadkiem. Ponadto od czasu, gdy ciało tajemniczej dziewczyny zostało przywiezione do kostnicy wokół mężczyzn zaczynają się dziać rzeczy dziwne i niewyjaśnione – radio samo zmienia stacje, w korytarzu słychać niepokojące odgłosy, zasilanie szaleje a na zewnątrz rozpętuje się burza.

W trakcie sekcji zwłok koronerzy odkrywają, że narządy denatki zostały wielokrotnie okaleczone, była ona palona a po zdjęciu z jej mięśni skóry znajdują po jej wewnętrznej stronie wytatuowane okultystyczne symbole. Podejrzewają, że dziewczyna była torturowana i złożona w ofierze. Jednak prawda okazuje się jeszcze bardziej przerażająca...

"Autopsja" jest filmem minimalistycznym w formie i treści, ale jako pierwszy film od X lat naprawdę mnie on wystraszył. Jest to dzieło krwawe, momentami zahaczające niebezpiecznie o gatunek "gore" ale niewątpliwie nie jest to typowe dla dreszczowców klasy b bezsensowne obrzucanie się flakami i wymiocinami tylko wyważone, realistyczne, naturalistyczne sceny. Nic nie dzieje się tutaj bez przyczyny. Koronerzy dokonują autopsji w pełnej powadze mimo niewytłumaczalnych w wielu przypadkach odkryć.

Film ten jest dla mnie zdecydowanie objawieniem 2016 roku, polecam go wszystkim fanom ghost stories, wiedźm i okultyzmu. Ani przez moment nie jest monotonny czy nużący, trzyma w napięciu i wyróżnia się na tle innych horrorów z ostatnich lat.

poniedziałek, 12 września 2016

Co ukrywała Alice Palmer - "Lake Mungo" Joela Andersona

źródło zdjęcia: filmweb
Horrory z podgatunku Ghost Story to mój ulubiony typ filmów. Oglądam je pasjami chociaż coraz trudniej trafić mi na wartościowe, klimatyczne pozycje. Nie przepadam za produkcjami przeładowanymi efektami specjalnymi i brutalnością. Wysoko cenię klimatyczne historie, stopniowo wzbudzające coraz większy niepokój i napięcie. 

Do tych ostatnich bardzo rzadko zaliczam filmy zrealizowane w konwencji dokumentu, jak kultowy "Blair Witch Project". Większość z nich nie odbiega poziomem od tzw. "docu dram" emitowanych popołudniami w telewizji. W moje poczucie estetyki wyjątkowo nie wpisują się kiepsko zrealizowane efekty specjalne i wymuszona gra aktorska. 

Film, który ostatnio obejrzałam, wyróżnia się na tle wyżej omówionych. Australijska produkcja "Lake Mungo", wyreżyserowana przez Joela Andersona w 2008 roku, urzekła mnie autentyzmem (nie mylić z autentycznością!) i świeżym podejściem do tematu. W produkcji tej nie uświadczymy nachalnych efektów specjalnych i nikt nie stara się bezskutecznie odgrywać przed "ukrytą kamerą" luzu, nonszalancji albo przesadnego zaangażowania w sprawę. 

"Lake Mungo" od początku ma uchodzić za profesjonalnie zrealizowany film dokumentalny a nie amatorski dokument powstały z niby to przypadkowych nagrań znalezionych na porzuconej kamerze. Ekipa wywiązała się z tego zadania - czujemy się tak, jakbyśmy oglądali opracowane materiały ze śledztwa i wypowiedzi bliskich ofiary śmiertelnego wypadku. Ponadto film jest bardzo spokojny, wyważony, nie ma tu nagłych zwrotów akcji ani momentów mających wywołać u widzów elementu silnego zaskoczenia równoznacznego z krótkotrwałym strachem. Film ten jednak niepokoi i daje do myślenia. 

Fabuła początkowo zdaje się być banalna, przewidywalna i tendencyjna, skrywa jednak drugie dno. Ciało nastoletniej Alice Palmer zostaje wyłowione z tytułowego jeziora Mungo w Australijskim stanie Victoria. Zrozpaczeni rodzice identyfikują martwą dziewczynkę lecz jej matka ma pewne wątpliwości - zwłoki były w bardzo złym stanie a rodzina, podobnie jak lokalna społeczność, nie potrafi pogodzić się z tragicznym zdarzeniem. W ciągu kolejnych tygodni Palmerowie nękani są wizjami córki. W pewnym momencie bliscy orientują się, że wizerunek 16-letniej Alice pojawia się na zdjęciach z ich ogrodu oraz nagraniach znad jeziora wykonanych po jej śmierci. 

Wokół całej sprawy robi się głośno. Rodzice mają mieszane uczucia, nie są pewni, czy poprawnie zidentyfikowali zwłoki. Zaczynają też dopuszczać do siebie bardziej metafizyczne teorie. Zebrane dowody doprowadzają w końcu do ekshumacji, która jedynie potwierdza, że z jeziora wyłowiono ich dziecko. Śledztwo, wbrew obawom czy też oczekiwaniom lokalnej społeczności, wykazuje, że ślady obecności ducha zostały sfabrykowane. Za mistyfikacje odpowiadał brat ofiary, chcący w ten sposób doprowadzić do ekshumacji mogącej ostatecznie rozwiać wątpliwości strapionej matki i przynieść jej ulgę.

Jednak wybryk chłopca rzuca nowe światło na sprawę i doprowadza do ujawnienia makabrycznych i przerażających szczegółów z życia Alice, które w innych okolicznościach nigdy by nie "wypłynęły". Dziewczynka miała bowiem mroczne tajemnice, a każda kolejna coraz mocniej mrozi krew w żyłach...

Nastolatka skrywała wiele faktów ze swojego życia: skandaliczny romans ze starszym sąsiadem, uczestnictwo w psychoterapii, poddawanie się hipnozie, prześladujące ją wizje własnej śmierci i w końcu najbardziej przerażający z sekretów Alice Palmer - na krótko przed swoją śmiercią uczestniczyła w nocnej imprezie w pobliżu tamy, gdzie odnaleziono później jej ciało. Podczas tej imprezy udało jej się nagrać telefonem komórkowym... własne ciało wyłowione z wody.

Przebieg zdarzeń i kolejne odkrycia uświadamiają rodzinę Alice, że po pierwsze, ich ukochana córeczka i wnuczka była zupełnie inną osobą, niż ta, za jaką ją mięli. Poza tym dociera do nich, że dziewczyna wiedziała kiedy i w jaki sposób umrze, nie miała nic do stracenia, weszła na drogę destrukcji mając pełne przekonanie, że jej los jest już przesądzony. W trakcie nagrywania filmu twórcy próbowali rozwikłać zagadki: jakim darem dysponowała nastolatka z Ararat, skąd wiedziała, jaki los ją czeka, dlaczego próbowała szukać pomocy na własna rękę a sądząc, że nie ma już dla niej ratunku dlaczego oddała się orgiom w domu sąsiadów a nie poszukała pomocy wśród najbliższych?

Bardzo polecam ten film każdemu, kto lubi niełatwe i niedosłowne kino, skłaniające widzów do refleksji.

poniedziałek, 5 września 2016

"Ruch Oporu" wobec konsumpcjonizmu - "Mniej" Marty Sapały


źródło zdjęcia: matras
Kultowy eksperyment Marty Sapały był dla mnie impulsem do wprowadzenia pozytywnych zmian w moim dotychczasowym życiu.

Jak większość z nas wpadłam we współczesna pułapkę konsumpcjonizmu - polubiłam kupowanie dużych ilości tanich i zazwyczaj całkowicie zbędnych przedmiotów. Z aktu zakupu czerpałam krótkotrwałą przyjemność, jakiej nie dawało mi posiadanie nowozakupionych rzeczy.

Ocknęłam się jednak w porę, około dwóch lat temu. Wtedy zetknęłam się z filozofią minimalizmu i odkryłam, że jest to remedium na większość moich problemów.

Żyjąc w małym mieszkaniu w bloku miałam ogrom ubrań, których nigdy nie założyłam; kosmetyków, nagromadzonych na zapas; "pamiątkowych" bibelotów, zbieranych całe życie; notatek ze studiów, kwitków i dokumentów a nawet drobiazgów znalezionych na ulicy. 

Często dokonywałam przeglądów i selekcji ale problem nie znikał tylko się nawarstwiał. Było mi żal rozstać się ze swoimi rzeczami, nawet gdy z obiektywnego punktu widzenia były one bezużyteczne i całkowicie zbędne. Mało tego - zmanipulowana sprytnie pomyślanymi akcjami marketingowymi dokupowałam "okazyjnie" kolejne zbędne przedmioty na wyprzedaży, w promocji, w pakiecie, w wielopaku lub w atrakcyjnej cenie, ze sklepu internetowego.

Literatura na temat minimalizmu otworzyła mi oczy. "Mniej" Marty Sapały nie jest pierwszą pozycją jaką przeczytałam z tej kategorii ale ukazuje wyjątkowe podejście. Nie namawia do natychmiastowego pozbywania się bez skrupułów już posiadanego dobytku i uszczuplania dóbr ale do zaprzestania impulsywnego kupowania.

Autorka wspólnie z grupą ochotników poddaje się dobrowolnemu eksperymentowi - "Rok bez zakupów". Brzmi jak sci-fi ale dla większości uczestników okazało się w różnym stopniu wykonalne.

Wymienianie się ubraniami, przetworami, a nawet mieszkaniami. Szukanie "okazji" na internetowych portalach z ogłoszeniami lokalnymi. uprawianie ogródka, zbieranie płodów dziko rosnących roślin, recykling. Można godnie przeżyć cały rok wydając pieniądze jedynie na opłacanie rachunków, podstawowe produkty spożywcze, konieczne środki transportu czy materiały do pracy. Wykonalne jest przeżycie całego roku bez zakupu ubrań, słodyczy, kosmetyków, jedzenia na mieście czy wynajmowania taksówek. 

Książka ta nauczyła mnie, że iść pod prąd to żadna ujma. Sprzeciw wobec konsumpcyjnego stylu życia nie jest ekstremizmem ale detoksem. Porusza ona palące globalne problemy: ograniczenie transportu, przemysłowej produkcji, niepohamowanego wzrostu odpadków i zanieczyszczeń - to wszystko jest możliwe do osiągnięcia gdy zredukujemy zakupy.

Podstawowe wnioski, jakie wyciągam z lektury powyższej pozycji:
1. Zakupy nie dają szczęścia, poczucia satysfakcji, spełnienia ani bezpieczeństwa.
2. Podstawowym zadaniem marketingowców nie jest promowanie produktu ale rozbudzanie w konsumentach nowych, sztucznie wykreowanych potrzeb.
3. Antykonsumpcjonizm nie jest wyrzeczeniem ale wolnością.